Ostatki na dzikim zachodzie zakończyły się jak dobry western: znalezieniem złoczyńcy. Bawiło się przy tym ponad 60 osób, harcerzy i przyjaciół Skautów Europy. Rodowici Amerykanie byli w mniejszości (dwie Indianki i pół Czejena, czyli Sully z Dr. Quinn; nota bene sama dr. Quinn występowała pod dwiema postaciami), większość grupy stanowili kowboje i kowbojki (choć na ponad 50 osób przypadało jedynie dwa konie), ale największą furorę zrobił Pan Kaktus wraz ze swoim Kwiatem. Dla ścisłości należy dodać jeszcze dwa małe roboty-transformery. Czas do następnej imprezy - majowego grilla - można umilić sobie przeglądnięciem zdjęć.
Masz własne zdjęcia? Podziel się. Linki do galerii przyjmujemy na lublin@skauci-europy.pl